- W naszym resortowym silosowym kraju mało jest rzeczy tak bardzo „nieresortowych” jak polityka mieszkaniowa. To kwestia, która wiąże się z demografią, ze zmianami społecznymi, transportem, rynkiem pracy i wieloma innymi kwestiami. W obecnych czasach pełnych napięć geopolitycznych może także z odległością od naszej wschodniej granicy.
- Ostatnie lata, także w kontekście rynku mieszkaniowego, nie były zwyczajne. Wiele impulsów zaburzało naturalny stan rynku. Po pierwsze, w dobie pandemii wiele osób uciekało w pewną lokatę kapitału, za którą uważali mieszkania. Po drugie, napływ uchodźców z Ukrainy bardzo wpłynął na rynek najmu, a co za tym idzie rynek sprzedaży mieszkań. Wreszcie inflacja przełożyła się na ceny materiałów budowlanych, czy kredytów. To wszystko wpływało na popyt.
- Patrząc z szerszej perspektywy, np. ostatnich trzydziestu lat, sytuacja mieszkaniowa w Polsce uległa poprawie. Zapotrzebowanie na mieszkania wśród Polaków było przecież o wiele większe na początku III RP.
- Podstawowym celem polityki mieszkaniowej powinno być dążenie do sytuacji, w której własność mieszkań była jak najbardziej upowszechniona. Polska jak na Unię Europejską charakteryzuje się dość wysokim procentem własności. Celem powinien być krajobraz, w którym każde gospodarstwo domowe w Polsce dysponuje jednym własnym nieobciążonym mieszkaniem.