- Patrząc na dane w skali makro, sytuacja na rynku mieszkaniowym nie wygląda tragicznie. W 2004 roku wąska luka mieszkaniowa wynosiła ok. 8 mln mieszkań, zaś szeroka ok. 10 mln. Co ciekawe, wtedy szacowano, że pod względem powierzchni mieszkaniowej przypadającej na jednego mieszkańca dogonienie Francji zajmie nam ok. stu lat. Dziś szacuje się, że możemy to uczynić w ciągu 50 lat.
- Mamy w tej chwili sytuację, która wygląda dość patowo. Rynek deweloperski jest mocno ograniczony pod względem dostępności gruntów i kosztów finansowania. To podstawowe dane, które mocno ograniczają potencjalną dostępność mieszkań w perspektywie kilku lat. Rynek jest też ograniczony poprzez brak rąk do pracy.
- Na wzrost cen na rynku mieszkaniowym wpływają także regulacje związane z Zielonym Ładem i kwestiami energetycznymi. To wszystko ma znaczenie dla kształtowania się cen.
- Mówiąc o dostępności mieszkań w perspektywie najbliższych lat, musimy brać pod uwagę fakt, że demografia działa w sposób nieco asymetryczny. Wpływ na nią ma wiele kwestii takich jak dostępność pracy, edukacji, czy podstawowych dóbr. To sprawia, że musimy liczyć się z sytuacją, w której w dużych miastach będzie więcej osób i większy problem z dostępnością mieszkań, zaś w innych regionach Polski mogą występować swoiste „białe plamy”.