Dziś mamy do czynienia ze sporem o istotę edukacji, o ideę edukacji. Obserwujemy go zarówno w Polsce jak i w innych krajach Europy. To, czy w szkole mają być lekcje religii i jak kształtowana ma być lista lektur, to sprawy, które są efektem tego szerszego ideologicznego sporu. Występują dwa główne nurty. Pierwszy to nurt neoliberalny (z tym nurtem systemowo związane były gimnazja). Drugi nurt to edukacja egalitarna, z równymi szansami dla wszystkich, publiczna.
Większość środowiska, które jest mi bliskie i nurtu propaństwowego i patriotycznego preferuje podejście egalitarne. Edukacja egalitarna charakteryzuje się trzema głównymi cechami. Po pierwsze, charakterystyka nauczyciela – powinien być dobrze wykształcony, profesjonalny, tym samym dobrze wynagradzany, a przy tym dysponować daleko posuniętą autonomią. Druga kwestia to właściwe wykształcenie nauczycieli pod kątem pedagogicznym. W naszym kraju od lat kształcimy fizyków, biologów czy polonistów, ale czy kształcimy dobrych pedagogów? Na to kładziony jest zbyt mały nacisk. Trzecia sprawa to rodzice – należy sprawić, by szkoły były naturalnymi ośrodkami lokalnych wspólnot, w których rodzice mają poczucie wpływu na toczące się sprawy, a sama szkoła staje się społecznym centrum.
Gdy funkcjonowały gimnazja, toczono walkę o to, by dzieci szły do jak najlepszej szkoły. To zaburzało, a wręcz niszczyło szansę na stworzenie jakichkolwiek lokalnych wspólnot. Za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości udało się przynajmniej w tym aspekcie poczynić zmiany, wyeliminować gimnazja.