Edukacja to obszar, który wymaga delikatności i dużej uwagi. Troskę o kształt edukacji i dobro młodzieży należy także zderzyć ze stroną finansową. Nie będzie tajemnicą stwierdzenie, że samorządy bardzo aktywnie przyglądają się kwestii oświaty. Chcemy, aby ludzie pracujący w oświacie, były zadowolone z warunków, w których pracują, w tym oczywiście tych finansowych. Bo mam przekonanie, że osoby dobrze wynagradzane będą tym lepiej spełniać misję wychowywania kolejnych pokoleń.
Samorządy same z tym zadaniem sobie nie poradzą. Potrzebują pomocy państwa. Tymczasem z ostatnich prac rządu wynika, że czegoś takiego jak subwencja oświatowa dla samorządów po prostu nie ma. Mają funkcjonować tak zwane subwencje wyrównujące dla lokalnych społeczności. Znając mechanizmy finansowania edukacji, jestem świadomy, że poprzez te zmiany powstanie wyrwa, która odbije się na pensjach nauczycieli. To problem, z którymi jako samorządowcy będziemy musieli się mierzyć, niestety pracując na żywym organizmie.
Sam należę do małego samorządu. Ale wraz z innymi samorządowcami z naszego regionu podjęliśmy decyzję, że jeżeli będzie taka potrzeba, sfinansujemy z własnego lokalnego budżetu drugą lekcję religii. Wyznaję zasadę, że my jako samorządowcy jesteśmy zobligowani do tego, by pokazywać młodemu pokoleniu określony system wartości. To część wychowania społeczeństwa. Wśród wartości przekazywanych na lekcjach religii mamy choćby ideę mówiącą, że nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innych. I tej nauki nie możemy zarzucać.